Protokół po "Fridzie" Barbary Mujicy
Ach, to już sześć lat!
Tak, tak, Spotkania Pod Pretekstem Książki istnieją
już 6 lat! Choć Pan Rex wieścił trzy lata temu, że klubik długo nie pociągnie,
że się czytelnicze grono rychło rozejdzie, że cała ta inicjatywa się rozpadnie.
I co? I spotykamy się nadal! Co więcej, Pan Rex od trzech lat sam jest bardziej
lub mniej stałym uczestnikiem spotkań! Na tym rocznicowym był nieobecny, gdyż był
hospitalizowany (fanów męskiego pierwiastka na klubiku uspokajamy: Pan Rex
szybko wraca do zdrowia).
1. Jubileusz uczczono swobodnymi wspomnieniami osób,
książek, smakołyków. Wspólnie zdmuchnięto 6 świeczek wetkniętych w meksykański
tort tres leches. Szampanem Picollo wzniesiono toast („Za następne 6 lub 60 lat”).
Zebranym wręczono okolicznościowe prezenty. Struna przygotowała „Wyzwanie
czytelnicze”, czyli zestaw 267 tytułów z klasyki literatury światowej. Sporo z
tej listy możemy odfajkować, jednak jeszcze wiele, wiele książek przed nami („Na
następne 6 lub 60 lat”). Uczestniczki dostały też filcowe, własnoręcznie uszyte
ptaszki (uczestnikom ptaszków nie wręczono, gdyż mają własne). Wysłuchano też
hymnu klubikowego, czyli pieśni „Sex on Fire” zespołu Kings Of Leon. A Poldzia
w wieczór jubileuszowy zaprezentowała swą nową, gustownie przyciętą fryzurę.
2. Przy okazji jubileuszu klubikowego świętowano również
kolejną rocznicę urodzin Królowej, która otrzymała piękne życzenia, wspaniałe,
pomysłowe prezenty, uściski i buziaki, oraz coś, co sprawiło, że w jej oczach
pojawiły się łzy… ze śmiechu. Otóż Królowa otrzymała, oprawione w ramy, trzy
swoje wizerunki. Ale takie prawdziwie królewskie! Przedstawiona jest na nich w
królewskich szatach, z koroną na głowie i w pozie charakterystycznej dla
najznamienitszych przywódców.
„Frida” – powieść biograficzna o najsławniejszej
meksykańskiej artystce, jej siostrze, jej mężu (malarzu Diego Riverze) i całej
reszcie. Życie Fridy Kahlo na pewno łatwe nie było – schorowana, cierpiąca,
egoistycznie i narcystycznie potrzebująca ciągłej atencji i oddania. I w
dodatku ten obleśny Diego, którego kochała. Na pewno była osobą, którą trudno
choćby lubić: kontrowersyjna, prowokująca, szokująca, buntowniczka, rozwydrzona.
Zbeletryzowana historia Fridy opowiedziana jest przez jej siostrę Cristinę,
która też była bardzo interesującą postacią (ale to wrażenie może być wywołane
jedynie umiejętną kreacją autorską Barbary Mujicy, bo dowodów historycznych na
to brak).
3. W czasie spotkania bardzo dużo rozmawiano o gotowaniu
i jedzeniu. Wszystko zaczęło się od Stefy, która nie tknęła nic z
przygotowanych smakołyków kuchni meksykańskiej, za to cały wieczór zajadała się
przyniesionymi przez siebie surowymi warzywami. Bo Stefa jest na diecie owocowo-warzywnej
oczyszczającej. Stefa w ogóle jest bardzo kreatywna jeśli chodzi o
eksperymentowania w kuchni – najbardziej spodobała nam się przedstawiona przez
nią kalafiornica, czyli jajecznica z gotowanego kalafiora.
4. Kuchnia meksykańska w naszym wydaniu chyba nie do
końca spełniała główne kryterium prawdziwej kuchni meksykańskiej, która powinna
piec dwa razy: raz w przełyku, a raz w… jakiś czas potem w WC. Nas nic nie
piekło, ale przygotowane potrawy były znakomite. Stefa, choć sama ich nie
jadła, upiekła nachos z tortilli, które posmarowała serem, czosnkiem, posypała
chili i innymi przyprawami. Rewelacyjne nachos Stefy smakowały wybornie ze
świeżutkim, choć nieco przyciemniałym guacamole. Z guacamole jedzono też kupne
chipsy nachos/tortilla/chili/barbecue (tak było napisane na opakowaniach). W
ogóle to były dwa rodzaje guacamole – zrobione przez Królową i przez Poldzię,
która przyszła na spotkanie bardzo późno, bo trudnością okazało się stworzenie
papki z dość twardego awokado. Jednak Mały Lord rozsmakowywał się w guacamole
jak stary Meksykanin. Bardzo smaczne były też tacos przygotowane przez Królową.
Struna przyniosła quesadillę i tortille z buritto. Na słodko, oprócz wspomnianego
w punkcie pierwszym mocno nasączonego mlekiem skondensowanym słodzonym i
niesłodzonym oraz śmietanką i rumem tortu, były też pomarańczowe flany. Flany
powinny być podane karmelem do góry na talerzykach, ale karmel za bardzo
przywarł do pojemniczków, w których flany się piekły, więc jedzono je prosto z
pojemniczków. Pito Sangrię hiszpańską (przy okazji ciepło wspominano Polannę),
bo meksykańskiej chyba u nas w kraju nie sprzedają, różne herbaty i sok z
czerwonych buraków (Stefa piła).
5. Muzyka obecna była w rozmowach o zbliżających się koncertach
wielkich, ulubionych gwiazd estrady oraz płynęła z głośników - w nawiązaniu do
hiszpańskojęzycznego Meksyku dwukrotnie odsłuchano płyty Manu Chao.
6. Mały Lord swój udział w spotkaniu zaznaczył żądaniem
wzięcia na kolana i czytania mu książeczek wysuniętym w kierunku Stefy (Stefa
bez szmerania spełniała wszelkie zachcianki Małego Lorda). Struna giglała go,
wzbudzając w nim dużo śmiechu. Mały Lord prezentował wszystkim swoje najnowsze
osiągnięcia rozwojowe. W trakcie posiedzenia, zmęczony całym kolejnym dniem
odkrywania świata, pokazał swoje lekkie rozdrażnienie i kapryśność, po czym
poszedł spać.
7. Smutnym elementem wieczoru była nieobecność
Błyskawicy, która, gdy pozostali raczyli się Sangrią, jeździła od weterynarza
do weterynarza, szukając tego najlepszego, który pomoże jej poszkodowanemu w
wypadku drogowym kotkowi (niestety, z tego co wiadomo, kotu trzeba było
amputować przednią łapkę).
8. Spotkanie marcowe odbędzie się za równy miesiąc,
czyli 23. Po długich dyskusjach uzgodniono, że obowiązującą lekturą będzie „Jądro
ciemności” Josepha Conrada. Przygotowujemy dania kuchni kongijskiej.
Na zakończenie: Spotkania Pod Pretekstem Książki od
6 lat! Wspaniałą rzecz tworzymy!
Oby tak dalej!
Niech book będzie z Wami!