niedziela, 24 sierpnia 2014

"Niebezpieczne związki" Pierre Choderlos de Laclos




https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOBH2pdd58CuayqqXzepyQXyfvWs-rVNzc50vhxDxG0mF9m3DsADUXkkX_7oh1lsmH740MJSTBWTyYS12zZ7CfQYOFTDiFNeONacx62pojf4ZRpme1KJeugEAdIHy6HFMIG5g-vakGHX2Y/s1600/75920279.jpg Protokół po "Niebezpiecznych związkach" Pierra Choderlosa de Laclosa



Protokolantka uniżona do Ich Wysokości Uczestników Spotkania Pod Pretekstem Książki słowa te kieruje ku pokrzepieniu serc i wywołaniu ogólnej kontentacji pisane u schyłku wakacji AD 20**


Mes amis!

„Les liaisons dangereuses”, czyli „Niebezpieczne związki”, które był popełnił  Pierre Ambroise Francis Choderlos de Laclos, zebrały nas na salonach Królowej i przyniosły duchem do XVIII-wiecznej Francji, pozostawiając w nas wielce pożyteczne i odkrywcze wnioski. Ale niechże ta opowieść zacznie się od początku.

1. U wrót naszego klubiku książkowego w ubiegły piątek pojawiły się dwie nowe persony, w tym jedna zagraniczna. Dołączyła do nas Monika z miejscowego Bewerlyhils (Bienvenue, chère Monique!) oraz –attention, attention! – hiszpański mężczyzna, który ni w ząb nie rozumiał tego, o czym przy stole dyskutowano, za to cichutko w rogu szezlongu oddawał się lekturze na swoim e-booku, tylko od czasu do czasu obdarzając uczestniczki spotkania, a szczególnie jedną z nich, wypełnionym miłością, powłóczystym spojrzeniem. Xavi to osobisty Don Juan Polanny. Przy okazji wizyty Spaniarda uczestniczki miały możliwość odświeżyć swe umiejętności lingwistyczne, co nadało spotkaniu charakter wielce międzynarodowy. Była też prezydentowa naszej stołecznej filii, en’ca minne, niepokojąco cicha i nieco przygasła tego wieczoru.

2. Książkę w całości przeczytały tylko cztery  uczestniczki spotkania, a spowodowane to było ciężkim do strawienia archaicznym językiem (tłumaczenie Boya-Żeleńskiego, więc wszystko jasne). Szkoda, bo historia doprawdy wspaniała, ale trzeba było nie lada determinacji, żeby przejść przez ten staromodny styl pisarski. Po wielokroć rozmawiano o treści książki: kto z kim, dlaczego, jak. Odniesień do ekranizacji nie poczyniono zbyt wiele.

3. Struna ubogaciła nas w informacje na temat różnicy między hrabią i wicehrabią, malarstwa barokowego Williama Hogartha, który ma w swoim dorobku sceny z życia małżeńskiego, oraz XVIII-wiecznych chorób wenerycznych. W związku z tym ostatnim wątkiem uczestniczki spotkania zaczęły inaczej spoglądać na swoje pieprzyki, znamiona czy inne naskórne plamki, mając nadzieję, że nie są one objawami syfilisu.


4. Z wniosków luźnych poksiążkowych: zamiast słowa „foch”, będziemy używać słowa „dąs”. Każde czasy mają swoją Operę, czyli miejsce, w którym rozgrywa się życie towarzyskie danego miasta. Nasze hometown również ma swoją „hipsterską operę”, jednakże nie jesteśmy jej bywalczyniami i wcale tego nie żałujemy. Nie wiedzieć czemu, ale nikt z zebranych nie chciał  uwierzyć zapewnieniom Królowej, która bardziej utożsamiała się z skromną, pobożną, niewinną i cnotliwą Cecylią, niż z zepsutą, wyrachowaną i bezwzględną Markizą.

5. Oprawa muzyczna do spotkania była wyjątkowa: najpierw francuski duet Air (m.in. ze ścieżką dźwiękową do filmu „The virgin suicides”, czyli „Przekleństwa niewinności”), Bach, Mozart i jego „Aria Królowej Nocy”, którą wysłuchano wielokrotnie, soundtrack do „Jedz, módl się i kochaj”, który szczególnie przypadł do gustu Monice, oraz – tu już bez żadnej siurpryzy – „Sex on fire” KOL.

6. Monika podzieliła się z nami niebywale przydatnymi informacjami dotyczącymi dni płodnych, poczęcia i prawdopodobieństwa urodzenia córki. Monika obiecała wżdy przeczytać „Niebezpieczne związki” do końca i profesjonalnie ocenić, w jaki sposób Cecylia przerwała ciążę: w sposób naturalny czy przy pomocy lekarza.

7. Zgodnie z ustaleniami w dziedzinie gastronomii poszłyśmy w barokowy przepych, złoto i róż. Był camembert w złotej panierce z różowym sosem „1000 wysp” podany ze złocistymi cukiniowymi paluszkami. Była różowiuteńka szynka. Był chłodnik. W departamencie deserowym rządził arbuz w formie tortu, ale towarzyszyły mu sopockie złote krówki, różowy piszinger (przy którym wspomniano twierdzenie Camilli  Lackberg, że do olśnienia mężczyzny niezbędne jest i masło, i śmietana), różowy grejpfrut, maliny, jeżyny (własnoręcznie zebrane przez Koralinę) i ciasteczka markizy z różowym nadzieniem (z których jedna została uroczyście przełamana przez en’ca minne, nawiązującą w ten sposób do zepsutej Markizy). Tradycyjnie raczono się norweskim serem w kolorze carme-love-go złota. W dziale napitków królowało różowe wino. Było też różowe Martini. Jednakże w drugiej połowie wieczoru pojawiły się trudności w ustaleniu, kto ma co w kieliszku, ponieważ towarzystwo zaszalało i zaczęło mieszać koktajl arbuzowy i z winem, i z Martini.  

8. Wystrój salonu, w którym biesiadowano, także nawiązywał do baroku. Na stole leżały sznury pereł (wieprzy w promieniu 100 metrów nie dostrzeżono), powietrze przesycone było ciężkim aromatem wanilii, maleńki złoty putto rozkosznie podpierał swoje pulchne policzki. Oddano cześć Laclosowi splatając włosy w francuza. Dodatkowo bliskie sąsiedztwo królewskiego buduaru wprowadzało w atmosferę intryganckich relacji damsko-męskich.

9. Królowa zdała szczegółową relację z wesela Gazeli. Żywimy głęboką nadzieję, że Gazela, mimo zmiany stanu cywilnego, będzie o nas pamiętać i wkrótce zaszczyci nas swoją obecnością. Bez większych emocji przyjęto wiadomość, że na owym weselu podczas oczepin Królowa złapała bukiet pani młodej – był to wszakże piąty bukiet zdobyty przez nią w ten sposób, co bezsprzecznie jest dowodem na fałsz obietnic, jaki niosą za sobą przestarzałe ludowe obrzędy, którymi łudzą się stare panny.  

10. Ponieważ w plany czytelnicze na następne miesiące wkradło się małe zamieszanie, oto aktualna rozpiska: październik - „Księga Diny”, listopad - „Sońka” Karpowicza, grudzień – „Wielkie nadzieje” Dickensa, a na życzenie Koraliny w drodze na nasze tradycyjne przedświąteczne wyciszenie posłuchamy w samochodzie „Opowieści wigilijnej”. Natomiast 12 września będzie „Elizabeth i jej ogród” Elizabeth von Arnim. Kwestie kulinarne zostaną doprecyzowane, jednakże będzie to kuchnia niemiecka lub warzywna z cyklu „dary jesieni”.

Spotkanie było udane i bezpieczne.

I już czekamy na następne.

A tymczasem pozostaję z najgłębszym szacunkiem i czcią

Waszmości powolna sługa

k.  









wtorek, 19 sierpnia 2014

Przypominajka przed "Niebezpiecznymi związkami" Choderlosa de Laclosa



Bon jour, mes dames!

Włosy na głowie ułożone w piętrowe konstrukcje?
Gorsety, fiszbiny, tiule, koronki i aksamity gotowe?
Perły przywdziane?
Ruchome pieprzyki-muszki do policzków przyklejone?
Zapasy różowego wina poczynione?
Usteczka do strojenia dąsów wyćwiczone?
Książka Choderlosa de Laclosa „Niebezpieczne związki” przeczytana?

Jeśli tak, to au revoir w najbliższy piątek ok. 16.30.
k.