Protokół po "Portrecie Doriana Graya" Oskara Wilde'a
Witajcie!
„Portret Doriana Graya” Oskara Wilde’a był pretekstem do
kolejnego książkowego spotkania.
Przygotowując się do niego przeprowadzono następujący ciąg
skojarzeniowy: Oskar Wilde --> Irlandczyk --> Irlandia -->
zieleń. Zatem logiczne jest, że wszystkie cztery elementy składowe owego ciągu
były bardzo obecne w czasie spotkania.
1. Książka
się podobała. Dyskutowano ją w kilku podejściach, a poruszone w rozmowie
treści dotyczyły m.in:
-zauważono, że obraz Anglii w
tej książce jest przedstawiony w punktu widzenia kogoś z zewnątrz, co jest
zrozumiałe, gdyż Wilde Anglikiem nie był. Jednak zastanawia fakt, że w żadnym
momencie Wilde nie zdradza, że jest Irlandczykiem, nigdzie nie pojawiają się
nawet najmniejsze ślady nawiązujące do
ojczyzny autora;
-Maka, która „Portretu…” nie
skończyła czytać, jednak obejrzała film, zdała relację z ekranizacji książki-
wynika z niej, że film jest nasycony erotyzmem oraz eksponuje i zbyt dosadnie
przedstawia relacje damsko-męskie, czego w książce nie ma;
-próbowano doszukać się związku
między Dorianem Grayem i znanym milionom współczesnych czytelniczek Christianem
Greyem. Znaleziono kilka elementów (np. wyjątkowa uroda głównego bohatera
męskiego, wobec której żadna kobieta nie pozostawała obojętną), które być może
autorka pornogniota celowo zawarła historii o Christiane, aby w ten sposób nawiązać
do mistrza Oskara;
-zastanawiano się, czy starzejący
się wizerunek Doriana na obrazie był wytworem jego wyobraźni, objawem choroby
psychicznej czy efektem paktu, który Dorian zawarł z siłami mroku i zła, aby
zachować młodość;
-pojawiło się również pytanie,
jakiego „haka” miał Dorian na biologa Campbella, który wbrew sobie na zlecenie
Doriana unicestwił zwłoki malarza Bazylego (ups, czyżbym zdradziła coś ważnego?
niech więc ci, którzy „Portetu…” jeszcze nie znają, a mają zamiar poznać, nie
czytają poprzedniego zdania);
-Struna podzieliła się z
pozostałymi uczestniczkami spotkania znalezioną informacją, że postać lorda
Henryka to alter ego Oskara Wilde’a, który w usta lorda włożył swoje poglądy na
temat kobiet, małżeństwa, wartości w życiu czy moralności.
2. Uczestniczki spotkania przytaczały
dużą ilość co ciekawszych fragmentów „Portretu…”. Ze szczególnym
zainteresowaniem wysłuchane zostały te dotyczące młodości- jej istoty i
sposobów zachowania. Wygląda na to, że skuteczną metodą na to, aby znów stać
się młodą czy choćby poczuć się młodo, to zrobić coś szalonego, bo takie
postępowanie jest charakterystyczne dla młodości właśnie –postanawiamy zatem
być jeszcze bardziej szalone!
3. O wyrażenie swojego zdania na
temat książki wieczoru została poproszona Gruda- najbardziej oczytany pies w
województwie. Jednakże Gruda odmówiła zabrania głosu w sprawie Doriana. Cóż,
taka sytuacja.
4. Przy pomocy Internetu w
telefonie nawiązano kontakt z Polanną, której zostało przesłane zdjęcie Grudy.
Polanna duchem była z nami, a Gruda, choć znalazła sobie inne dłonie do
głaskania, była lekko niepocieszona, bo jednak Polanna myrcha ją najlepiej.
5. Wszystkie uczestniczki
spotkania zostały obdarowane przez Makę własnoręcznie przez nią wykonanymi na
szydełku rozkosznymi kurkami, które mają swe zastosowanie praktyczne- otóż są
to po prostu pokrowczyki na jajka, co w związku ze zbliżającą się Wielkanocą, okazały się
jak bardzo trafionym prezentem. Bardzo dziękujemy autorce kurek za te piękne dary i mamy
jednocześnie nadzieję, że nie jest to jakaś aluzja do tego, że jesteśmy stare
kwoki. Ewentualnie możemy tu nawiązać do klasyki poezji dla dzieci i zgodzić
się na to, że jesteśmy „wesołe kokoszki, zwariowane troszkę”.
6. Tematem, któremu poświęcono
sporo czasu w dyskusji, była ceramika: osoba instruktora zajęć, w których biorą
udział Koralina, Struna i Królowa, jak również wytwory rąk tychże osób.
Zaprezentowano mozaikową szkatułkę na biżuterię sportową (medale) Królowej, a
Maka złożyła zamówienie na serwis obiadowy dla 12 osób.
7. Jeśli chodzi o soundtrack do
spotkania, to niestety nie odsłuchano i nie odśpiewano chóralnie piosenki
Kobranocki „Kocham cię jak Irlandię”. Natomiast miło w tle przez cały wieczór
pobrzmiewała muzyczka irlandzka różnego rodzaju oraz Sinéad O'Connor, zespoły The Pogues i U2.
8. Kolor zielony był za oknem –w
kwietniu jest szczególnie zauważalny i doceniany przez człowieka zdołowanego
długą szarą zimą. Zielony obecny był w ubiorze Królowej. Zielony zdominował
sferę kulinarną spotkania –to, co było na stole, a potem w naszych żołądkach,
było pyszne i … oczywiście bardzo zielone!
-było zielone ciasto z zieloną
galaretką i kiwi. Były placuszki z zielonego groszku. Było guacamole, które
dobrze szło w parze z irlandzkim chlebem sodowym (chlebek sodowy jedzono
również z irlandzkim masłem Kerrygold i solą). Był makaron z dzikim czosnkiem i
pesto. Była zupa cukiniowo-brokułowa z groszkiem ptysiowym. Były zielone
oliwki. Były owoce kiwi. Była również potrawa zwana Dublin Coddle (swego
rodzaju zapiekanka ziemniaczana z brokułami i parówkami) –podobno ulubione danie
innego irlandzkiego pisarza, Jonathana Swifta.
-a do picia był zielony sok
owocowy Pysio, była zielona herbata i była mięta. No i był cydr jabłkowy oraz
wino (3/4 uczestniczek spotkania raczyły się cydrem, a 1/4 winem – w sumie
opróżnione zostały prawie 3 butelki cydru i jedna butelka wina).
9. Poddano dogłębnej analizie
miejsce i książkową bohaterkę kolejnego spotkania. Otóż ustalono, że jeśli
pogoda dopisze, to w 24 maja zbieramy się w ogrodzie Koraliny lub Maki- to się
jeszcze ustali. Jeśli chodzi o lekturę, to pozostajemy przy planowanym kryminale,
jednak zrezygnowałyśmy z wcześniejszych propozycji (Miłoszowski, „Skazana”) i zdecydowałyśmy
ostatecznie, że czytamy „Księżniczkę z lodu” Camilli Läckberg. Internet pomógł
nam dokonać wyboru – wpisałyśmy to nazwisko w wyszukiwarkę, ujrzałyśmy zdjęcia pięknej
i inteligentnej kobiety i stwierdziłyśmy, że na pewno pasowałaby do naszego
grona, więc bierzemy ją. W sferze gastronomicznej zagłębiamy temat kuchni
skandynawskiej.
10. Z nadzieją, która jak wiadomo
ma kolor zielony, na kolejne, równie udane jak to spotkanie żegna Was