Protokół po Spotkaniu Pod Pretekstem..."I nie było już nikogo" Agaty Christie
Hi everyone!
Będzie krótko, bo i część przeznaczona
na omawianie zaplanowanej lektury była niewielkim fragmentem całego dłuuugiego
wieczoru. Pozostałe godziny wieczorne, dzielone z osobami postronnymi,
aczkolwiek żywo zainteresowanymi naszym czytelniczym poczynaniami, poświęcone
były parapetowaniu i urodzinowaniu.
15 lutego za sprawą Agathy Christie wróciłyśmy
do Great Britain. Lektura o czworakim tytule „I nie było już nikogo” aka „10
małych Murzynków” aka „10 małych Indian” aka „10 żołnierzyków” przyniosła
następujące wnioski:
1.
Książkę czytało się szybko i przyjemnie. Lady Agatha jest
faktycznie mistrzynią w tworzeniu zamkniętej grupy bohaterów, z których każdy
jest podejrzany i z których każdy może być potencjalnym mordercą.
Zastanawiałyśmy się nad kluczem, według którego autorka uśmiercała bohaterów, a
tym samym wykluczała kolejnych podejrzanych – doszłyśmy do wniosku, że najpierw
zamordowane jej piórem zostały te osoby, które były najmniej świadome
popełnionego przez siebie trudnego lub niemożliwego do udowodnienia
przestępstwa. Ostatnim trupem na Wyspie Żołnierzyków była osoba najbardziej
odczuwająca wyrzuty sumienia z powodu czynu, którego dopuściła się w
przeszłości. Uwaga wszystkich zwrócona została na fragment dotyczący starych
panien, którym, według Christie, brakuje niektórych klepek.
2.
Nad okolicznościowym tortem w kształcie „1” oddałyśmy się
wspominkom dotyczącym początkom naszych Spotkań Pod Pretekstem Książki. Przy
krojeniu toru została wygłoszona stosowna mowa rocznicowa, w której zawarta
była radość z kierunku, jaki w ciągu ostatnich 12 miesięcy przybrały nasze
spotkania książkowe: z niezobowiązujących pogaduszek przy herbatce o książkach
wyewoluowały Spotkania, na które się czeka, które inspirują do rozwoju na wielu
płaszczyznach w sferze intelektualnej, które są okazją do wymiany poglądów,
które umożliwiają prowadzenie, jakże potrzebnych, rozmów z drugim człowiekiem.
3.
Brytyjskie pochodzenie lektury zostało zaznaczone szkocką
whiskey oraz delicious cottage pie, deserem triffle oraz apple, blueberries and
strawberries crumble. Twórczynie dwóch pierwszych potraw miały tremę, gdyż ich
dzieła zostały zaserwowane pozostałym, nieksiążkowym uczestnikom wieczoru. Dnia
następnego otrzymywałam smsy z pochwałami dotyczącymi podanych specjałów, więc trema
ich autorek okazała się nieuzasadniona.
4.
Co prawda dopiero w części parapetówkowo-urodzinowej,
jednak po raz pierwszy na naszym spotkaniu książkowym, pojawili się mężczyźni,
którzy byli gorąco zapraszani do stawienia się na naszych kolejnych dyskusjach
literackich. Są jednak wątpliwości, czy panowie owi przyjmą zaproszenie, gdyż,
mimo że deklarują zapoznanie się z dziełami Ernesta Hemingwaya w przeszłości,
to jednak ostatnią z przeczytanych przez jednego z tych mężczyzn lektur jest
„Czaruś, mały uciekinier” – lektura zapewne fascynująca, to chyba nie dostarczy
tematów do dyskusji aż na cały wieczór książkowy.
5.
Na chwilkę powrócił (a jakże!) Pan Szary. Uczestnicy
parapetowi pytali, czy „Pięćdziesiąt Twarzy Grey’a” zostało wydane w formie
audiobook. Chyba tak – czyta… Krystyna Czubówna.
6. Strunie BARDZO dziękujemy za sprawienie nam
klubowo-książkowych uniformów. Koszulki z Włóczykijem będą naszym znakiem
rozpoznawczym, gdy tylko nastaną ciepłe dni i krótkie rękawki będzie można
przywdziewać.
7.
Mamy już zaplanowane dwie kolejne lektury: w marcu
(spotykamy się 15.03 o 17:30) na warsztat idzie Haruki Murakami z „Kroniką
ptaka nakręcacza”, a 20 kwietnia przenosimy się do Kanady za sprawą Alice Munro
i jej „Uciekinierki”. Za miesiąc na stole będzie rządził ryż pod wszelkimi
postaciami.
Niech
podsumowaniem będzie zdanie wygłoszone na pożegnanie przez jedną z uczestniczek:
„Do zobaczenia za miesiąc. DOPIERO za miesiąc”.
No to: see
you in March, my dear booklovers.