poniedziałek, 21 marca 2016

"Astrid Lindgren" Margareta Strömstedt



Astrid Lindgren. Opowieść o życiu i twórczości - Stromstedt Margareta Protokół po "Astrid Lindgren" Margarety Strömstedt


Halli-dajen halli-dalli-da!
Tym zawołaniem Emila ze Smalandii zaczyna się pisemne sprawozdanie z przebiegu wieczoru poświęconego wzmacnianiu relacji międzyludzkich za pomocą rozmów o literaturze, spożywania pokarmów oraz napojów wysko i niewyskokowych.

1. ”Astrid Lindgren” pióra Margarety Strömstedt była pięćdziesiątym pretekstem do spotkania – jubileusz ten uczczono pojedynczym wystrzałem korka z butelki (połączonym z niekontrolowanym a obfitym wyciekiem bąbelkowego płynu z tejże butelki) oraz wychyleniem kielichów zawierających szampan Piccolo o smaku brzoskwiniowym.

2. Książka wieczoru jest o kobiecie niezwykłej – o tej, która do końca swojego długiego życia zachowała w sobie Dziecko: z jego radością, spontanicznością, otwartością na świat. Astrid kochała dzieci, doskonale je rozumiała. I miała sprawdzoną, prostą receptę na udane dzieciństwo: wolność i bezpieczeństwo. Ho! Ho! Tak! Tak!

3.  Poldzia książki nie przeczytała. Błyskawica nie doczytała do końca. Koralina przeczytała, ale nic jej się nie podobało – ani sama Astrid (którą określiła jako zdziecinniałą babcinkę, włażącą na drzewa bez baczenia na ryzyko upadku i złamania biodra), ani żadna z postaci stworzonych przez Astrid (zwłaszcza ten rudzielec Pippi; Królowa usiłowała namówić Koralinę do lekkiego polubienia Pippi choćby za jej dewizę życiową ”Nie martw się! Zawsze dam sobie radę!”, która bliska jest przecież prezentowanej na co dzień przez uczestniczki Spotkań postawie życiowej). Błyskawica i Koralina określiły klasyczne ”Dzieci z Bullerbyn” jako nawiną, mającą niewiele wspólnego z rzeczywistością, zbyt idealistyczną historyjkę. Trudno było przekonać te dwie rozmówczynie, że Lindgren była wielką osobowością, a jej utwory genialne. Struna i Królowa na szczęście już wcześniej wymieniły opinie o życiu i twórczości bohaterki książki Strömstedt i obie były zgodne, że powieści dla dzieci i młodzieży napisane przez Astrid trzeba czytać od kołyski po grób, bo tematy w nich poruszane są uniwersalne, wiecznie aktualne i stanowią dobry kierunkowskaz dla rodziców chcących lepiej zrozumieć i bardziej kochać swoje dzieci. 
 
4. Struna i Królowa solidnie zgłębiły temat: wirtualnie pospacerowano po mieszkaniu Astrid, wysłuchano audycji radiowej poświęconej pisanym przez nią dziennikom, odświeżono sobie lub przeczytano po raz pierwszy kilkanaście tytułów z długiej listy książek napisanych przez Astrid.
Suma summarum nie poddano się negatywistyczno-pesymistycznej atmosferze roztaczanej przez Koralinę (znamy już źródło tej atmosfery i, alleluja!, to da się leczyć!) – omawiana przez nas biografia Lindgren pokazuje pisarkę, której twórczość trzeba znać.

5. Na cześć jednej ze stworzonych przez Astrid postaci, Pippi Pończoszanki, Struna założyła dwie różne skarpety: jedną szarą, jedną brązową (lub czarną – przyćmione światło w lokalu utrudniało identyfikację).

6. Książka wieczoru była przyczyną dyskusji o charakterze wspominkowo-terapeutycznym dotyczących mniej lub bardziej szczęśliwego czy mniej lub bardziej traumatycznego dzieciństwa poszczególnych uczestników spotkania oraz poszczególnych rodziców poszczególnych uczestników spotkania. Wszystkich poruszyło wyznanie Poldzi, która w dużych emocjach opisywała swoje rokroczne rozczarowania związane z prezentami otrzymywanymi od św. Mikołaja, które nigdy nie były tym, o czym Poldzia marzyła i co dokładnie opisywała w listach do świętego (czarę goryczy przelała paczka, w której wśród wielu nieatrakcyjnych dla dziecka rzeczy, były kilogramowa torebka cukru i kilogramowa torebka mąki). Dość zaskakiwał fakt, że otrzymywane przez niektórych z nas w dzieciństwie w ramach prezentu książki często były przyjmowane ze smutkiem, złością czy rozgoryczeniem – to, jak dobrze!, się radykalnie zmieniło w dorosłym życiu.   

7. Uczestnicy spotkania dzielili się swoimi troskami z obszaru zawodowego – Koralina opisywała swoje bieżące wstrząsające przygody i inne doświadczenia w pracy z klientem trudnym, a przepracowana ostatnio Błyskawica gratisowo udzielała porad fiskalnych.

8. Bardzo dużo rozmawiano o książkach – o nowościach na rynku wydawniczym, o książkach z dzieciństwa i z młodości, o antykwariatach i księgarniach internetowych. Po raz kolejny zmieniono tytuły na liście książkowych pretekstów na najbliższe miesiące. Omówiono opublikowane niedawno wyniki badań dotyczących czytelnictwa w Polsce – początkowo z przerażeniem przyjęto informację o tym, że w ubiegłym roku 63% Polaków nie przeczytało ani jednej książki. Potem, gdy zgłębiono metodę przeprowadzenia tych badań, stwierdzono, że nie tylko ilości przeczytanych przez nas książek, ale i mnogość blogów i portali internetowych, księgarń, nowych nazwisk pisarzy na rynku potwierdzają, że Polacy czytają, kupują książki, korzystają z bibliotek, interesują się literaturą. Tak jak my.

9. Niekwestionowaną gwiazdą wieczoru był bookdog Azoriusz, który swobodnie wędrował sobie po siedzących uczestnikach spotkania, wsadzał pyszczek tam, gdzie nie powinien, domagał się zabawiania i czochrania. Natomiast szczytem szczytów był moment, kiedy to Azoriusz, w pozie zwycięzcy, oparł się łapkami na plecach i ramionach Poldzi i sponad jej głowy obserwował zebranie oraz stadko dyskutantów. A wszystko to w tempie i ekspresji mającej wyraźne znamiona ADHD. Ho! Ho! Tak! Tak!

10. Kuchnia inspirowana była twórczością Astrid oraz Szwecją, ale zawierała także elementy zwykłego kinder party. Struna przygotowała znakomitą zupę wiśniową z bezami, a także, na wzór Pippi, upiekła bułeczki drożdżowe z rodzynkami (Struna z efektu swojej pracy nie była zbytnio zadowolona, co stało w opozycji do faktu, że bułeczki zniknęły ze stołu w okamgnieniu, a pozostały po nich jedynie cztery marne, przypalone rodzynki). Królowa przyrządziła torcik jabłkowy, nawiązujący do torciku, którym została obdarowana z okazji urodzin Lisa z Bullerbyn. Była także sałatka śledziowa, wielokrotnie pojawiająca się w twórczości Astrid. Były mini naleśniczki (z dżemem „śliwka w czekoladzie” i purée z jadalnych kasztanów) na cześć mistrzyni w podrzucaniu naleśników – Pippi. Był szwedzki chlebek chrupki Knäckebröd, cukierki lukrecjowe i pikantne ciasteczka z migdałami. Były czekoladki Kinder oraz popcorn. No i, rzecz jasna, nie mogło zabraknąć sucharków i kawałka kiełbasy dobrze obsuszonej. 

11. Pan Rex pojawił się na godzinę, zjadł przysługujący mu przydział sałatki śledziowej i torcika i pojechał dalej pracować w pocie czoła. Ho! Ho! Tak! Tak!

12. Ustalono, że kolejne spotkanie odbędzie się 15 kwietnia (Poldzia przezornie zarezerwowała sobie w pracy wszystkie trzecie piątki miesiąca). Pochylimy się nad „Śniadaniem u Tiffany’ego” Trumana Capote’ego. Obowiązywać będzie kuchnia śniadaniowa.

13. W stanie gotowości na pełne nadejście zielonej pory roku, z piersią przygotowaną do wydania z siebie pierwszego wiosennego krzyku uczestnicy spotkania pożegnali się, życząc sobie Wesołych Świąt!

Tiddelipom i piddelidej!
k.

wtorek, 15 marca 2016

Przypominajka przed "Astrid Lindgren" Margarety Strömstedt



Będziemy cieszyć się wiosną - jak Ronja.
Będziemy jeść naleśniki – jak Mio.
Będziemy podnosić psy wysoko nad głowy (i udawać, że to są konie) – prawie jak Pippi.
I będziemy mówić o dzieciństwie, odwadze, potrzebie bliskości, bezpieczeństwa i wolności.
A Astrid Lindgren, przebywając gdzieś tam, w Nangijali, będzie się z pewnością tym rozmowom przysłuchiwać.
Piątek, 17.00 lub coś koło tego. Do zobaczenia!