poniedziałek, 15 czerwca 2015

"Beksińscy. Portret podwójny" Magdalena Grzebałkowska



Protokół po "Beksińskich. Portrecie podwójnym" Magdaleny Grzebałkowskiej
Zapowiadało się na smutny, a co najmniej refleksyjny wieczór. Bo książkowymi bohaterami wieczoru byli Beksińscy – ojciec Zdzisław, malarz mrocznych, cmentarnych pejzaży, i syn Tomasz, tłumacz i wielbiciel muzyki z krypty.
Jednak nasza energia, witalność, radość i optymizm wzięły górę nad nastrojem książki. Mimo wielokrotnego przywoływania grona do porządku i poddawania do dyskusji tematów z dziejów rodziny Beksińskich, rozradowani uczestnicy spotkania co rusz ocierali łzy śmiechu i mocno zaciskali uda, żeby w śmiechowych konwulsjach nie posiusiać się.

Ale ad rem.
1. Na Spotkaniu Pod Pretekstem Książki gościem honorowym była Pelo z Mazowsza, która wprawdzie gustuje w kryminałach, jednak przygotowała się do uczestnictwa w dyskusji poprzez uważne wysłuchanie skrótu biografii Beksińskich wygłoszonego przez swoją koleżankę z pracy. Pelo została przez stałych uczestników spotkania powitana i przyjęta z serdeczną otwartością, co zaowocowało jej deklarację ponownego przyjazdu na nasz klubik książkowy za miesiąc. Mimo naszej wrodzonej życzliwości przypominamy jednak Pelo, że bez skrzynki lokalnego cydru, którego próbką nas poczęstowała, ma się nie pokazywać.

2. Oprócz Pelo w czerwcowym spotkaniu wzięło uczestniczyło siedem osób plus pies. Po długiej nieobecności na naszym klubiku pojawiła się Stefa – z włosem zapuszczonym do połowy pleców, z radością i miłością wymalowaną na twarzy.  Początkowo zwiędła Polanna, wycieńczona ponadgodzinną podróżą w busie-piekarniku, szybko wróciła do sił, pojąc się kolejnymi kieliszkami z napojami reanimacyjnymi. Gazela za to nic nie piła i nic nie jadła, gdyż jest w trakcie długotrwałych nieżytów żołądka- współczujemy szczerze biedaczce. Królowa dzieliła się swoimi przeżyciami związanymi z nadchodzącymi zmianami (przy okazji grupowo zaplanowano dostatnią przyszłość każdego z uczestników spotkania). Struna nie trafiała kieliszkiem do ust, w efekcie czego wino pociekło jej po nogach (z racji wieku trzeba się cieszyć, że pociekło wino, a nie mocz). Koralina z typowym dla siebie spokojem opowiadała o swoich niedalekich zawodowych planach (zazdrościmy Koralinie czasu, który będzie mieć na czytanie). A Pan Rex siedział sobie w fotelu, z uśmiechem na ustach baczenie obserwował wszystkie wprawiające się w coraz lepszy humor kobietki i głaskał dyszącego w upale bookdoga. Natomiast obecna jedynie duchem, bo chora tchawicznie Poldzia przesłała esemesowo swe pozdrowienia obecnym.

3. Magdalena Grzebałkowska napisała bardzo dobrą książkę o Beksińskich. Jeśli tylko czytelnik znajdzie w sobie odpowiednie pokłady dystansu i pozytywnego nastroju, jest w stanie bez zbytniego dołowania się przeczytać o szczegółach smutnego, nieszczęśliwego życia Beksińskich. Podczas spotkania dywagowano na temat możliwości wystąpienia zespołu Aspergera u Tomasza, o roli Zofii, żony Zdzisława w całej tej historii, o tragicznej śmierci Zdzisława.

4. Książka nie została w całości omówiona, gdyż  (w ramach samoobrony przed emocjami nostalgicznymi i smutkiem) większość jej wątków zostawała w trakcie dyskusji poddawana próbie nastroju – np. przy wzmiance o tym, że „Beksińscy” mają być wkrótce zekranizowani dworowano sobie, że rolę Zdzisława ma zagrać Chuck Norris, a w Tomasza wcieli się Arnold Schwarzenegger (ponieważ Struna bezbłędnie przeliterowała to nazwisko, pojawia się podejrzenie, czy nie ogląda ona w ukryciu filmy z Arnoldem, do czego nie chce się przyznać).

5. Przy omawianiu planu czytelniczego na najbliższe miesiące po raz kolejny wrócono do twórczości Ernesta Hemingwaya, którego już od ponad dwóch lat „Stary człowiek i …” nie może stać się bohaterem wieczoru. Za to inny książkowy mężczyzna, Christian Grey przez chwilę znowu stał się tematem radosnych rozmów – tym razem pojawił się w kontekście imion. Otóż okazało się, że wśród zebranych były aż cztery Anny: dwie z pierwszego imienia, dwie z drugiego imienia. (Są podejrzenia, że bookdog Gruda ma na drugie Anna). Natomiast Struna – i tu nawiązujemy do „Pięćdziesięciu twarzy Greya” – wyjawiła, że ona na trzecie ma Anastazja (czyżby Christian był jej świadkiem bierzmowania?).

6. Rozmawiano o nadchodzących licznych imprezach kulturalnych m.in. o Big Book Festival w Warszawie, który jednak jest zdecydowanie mniej atrakcyjny niż odbywający się w naszym little kręgu little book festiwal.  Przy okazji dyskutowania aranżacji noclegowych Struna powiedziała, że ludowe porzekadło mówi, że „gość w dom, book w dom” i że ona prowadzi „free-dom”, więc wszelkie konfiguracje sypialniane są dozwolone.

7. Z racji zamiłowania Beksińskich do kuchni chińskiej, postanowiono zaserwować chińszczyznę właśnie. Pelo ugotowała fenomenalny rosół chiński. Stefa przyniosła sałatkę z zupek chińskich. Królowa zaskoczyła zebranych i samą siebie nowatorską sałatką z kapusty pekińskiej, roboczo nazwaną „Szalony Pekińczyk”. Struna przygotowała kurczaka po seczuańsku z ryżem Uncle Ben’s (sosy-gotowce tej firmy były nagminnie spożywane przez Beksińskich). Na stole pojawiły się owoce egzotyczne i włoskie przekąski, wśród których dominowały oliwki oraz wypalające podniebienie papryczki (dla Koraliny, rzecz jasna, żadna papryczka nie była zbyt ostra). Nie mogło również braknąć mandarynek. Świętując niedawne urodziny Struna podała truskawki „pod pierzynką” – w sklepie nie było biszkoptowego spodu pod torcik, więc szybko zmieniła plany deserowe: z werwą i niewielkim brakiem koordynacji ruchowej przy posługiwaniu się mikserem ubiła śmietanę, którą z jeszcze większą werwą i już dość wyraźnie zauważalnym brakiem panowania nad sprzętem kuchennym zmieszała z serkiem mascarpone, po czym całą tą miksturą zamaszyście ozdobiła owocowy symbol czerwca. Przez przypadek na stole pojawiła się także tarta ze szparagami.

8. Na osobny akapit zasługują ciasteczka z wróżbą (fortune cookies dodawane na Zachodzie do każdej porcji chinese take away). Zadziwiające, w prawie stu procentach przepowiednie z ciasteczek były trafione i kto wie, kto wie, może sprowokują odmianę losu. Pan Rex zjadł tylko jedno ciasteczko- ale za to jakże wymowne („Nawet jastrząb może być orłem wśród wron”). W zachłanności na szepty przeznaczenia zjedzono wszystkie przygotowane (ok. 60 sztuk) ciasteczka.

9. W dyscyplinie spożywania napojów wyskokowych pobity został rekord. Statystyki: dwie osoby plus bookdog pili tylko wodę z cytryną (bookdog bez cytryny), dwie osoby piły tylko piwo (łącznie spożyli 5 półlitrowych puszek), natomiast cztery pozostałe osoby wypiły 5 butelek wina i jedną butelkę cydru czereśniowego. No cóż, wieczór był upalny, trzeba było czymś ugasić pragnienie. Zabrakło,  niestety,  pitej nagminnie przez Beksińskich pepsi.

10. Muzycznie towarzyszył nam David Bowie z piosenką „China girl”, organowe kawałki Faith No More (Struna była ostatnio na ich koncercie), Kings Of Leon (wiadomo) oraz słuchani przez Beksińskich Led Zeppelin i Dead Can Dance.

11. Po spontanicznej zmianie planów czytelniczych ustalono, że w lipcu porozmawiamy o twórczości Joanny Bator – czytamy „Ciemno, prawie noc”. Spotykamy się w sobotę 11 lipca. Kuchnia grillowo-ogniskowo-piknikowo-działkowa.

12. Lato trwa, nie poddajemy się przygnębieniu i smutkowi. Cieszymy się życiem. Carpe diem!- to hasło także znalazło się w ciasteczku – i kto je wyjął? Struna oczywiście!

Wasza protokolanta,
k.

wtorek, 9 czerwca 2015

Przypominajka przez "Beksińskimi. Portretem podwójnym" Magdaleny Grzebałkowskiej



Dobrze, że nastały długie czerwcowe wieczory. 
Bo jest ryzyko, że książkowi bohaterowie naszego najbliższego spotkania wprowadzą mrok, grozę, smutek i nostalgię. Oczywiście grono, z natury radosne i optymistycznie patrzące na życie, będzie się starało nie poddać żadnym uczuciom negatywnym czy destrukcyjnym i, zajadając przysmaki kuchni chińskiej, przezwycięży ciemności związane z losami rodziny Beksińskich.
Widzimy się w piątek 12 czerwca.
Zakładamy na siebie artystycznie szalone ciuszki, czarne peleryny podszyte szkarłatem lub charakterystyczne dla dalekowschodniego ludu pracującego mundurki proste w kroju i ciemne w kolorystyce.  
Pa!